Oglądając zwiastun najgłośniejszego serialu tej jesieni może się wydawać, że będziemy mieli do czynienia z polską wersją „Kasyna”. Piotr Fronczewski jak Sam „Ace” Rothstein (lub jak wolicie Robert de Niro), a całość spowita przykuwającą ucho „Wszystko, czego dziś chcę” w wykonaniu Brodki. Pierwszy odcinek potwierdza narzucającą się nam filmową kliszę.

   Może ktoś się rozczaruje – tak nie jest. Akcja rozgrywa się głównie w redakcji „Kuriera wieczornego”. Doświadczonemu dziennikarzowi Wanyczowi (Seweryn, momentami przypomina Redforda z „Zawód: szpieg”) przydzielają gołowąsa z Krakowa, Zarzyckiego (Ogrodnik). Obaj, po nitce do kłębka rozwiązują zagadkę śmierci młodej uczennicy, córki opozycjonisty. Kojarzymy ich z głośnej „Ostatniej rodziny” – podobnie, jest więc mistrz i uczeń, ojciec i syn.

   Dobrze jest zobaczyć Seweryna w innym, nie zamierzchłym kostiumie z epoki. Gra także ostatnio w rozczarowujących, przegadanych „Nielegalnych”.

   Dziennikarskie śledztwo napotyka na wielorakie trudności, gmatwa się. Będąc u kresu powtarza się cytat z Bursy: mam w dupie małe miasteczka.

   Rzecz dzieje się w latach 80-tych, w nienazwanym miasteczku, może gdzieś na Warmii, Mazurach? Uśmiech widza budzi bardzo wierne oddanie peerelowskich realiów: wszechobecnego brudu i szarości, odrobina luksusu z wnętrza Pewexu; kobiece fryzury, trącące myszką przedmioty codziennego użytku (mordowanie się z gumą arabską), wiecznie psujące się samochody.

   Mocna strona serialu to muzyka, oddająca klimat poszczególnych scen. Klamrą są piosenki Zauchy, jest Rezerwat, Wodecki, Prońko, wspomniana Trojanowska. A propos muzyków – pojawia się także niedawny gość naszej „Oranżerii”, przyjaciel Musiata. Aktorsko? Rokuje.

   Polecam. Jest tam wszystko, czego widz chce.

Jakub Hapka