Dziś mija 14 rocznica śmierci osoby ważnej w mojej edukacji. To Marek Zuzak, niezapomniany nauczyciel języka niemieckiego.
Legenda „Jedynki”, którego wspominają nie tylko absolwenci radzyńskiej szkoły. Także ci, uczęszczający na korepetycje na ul. Korczaka. Nalezę do tej drugiej grupy. Czasem w żartach, ze względu na specyficzną lokalizację „sali lekcyjnej” nazywaliśmy ją „piwnicą pod baranami”.
Pan Zuzak nauczył mnie niemieckiego. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, gdy z kolegą z osiedla mieliśmy początkowo nadrobić braki, a okazało się, że brak nam podstaw, słownictwa, o gramatyce już nie wspominając..
Potrafił zarazić pasją poznawania języka. Gdy ktoś pukał, odpowiadał tylko głośnym: herein!
Umiał śmiać się z własnej słabości. Gdy w jakimś zdaniu padało: rauchen verboten uśmiechał się pod wąsem i szeptał tak, że można było usłyszeć: i kto to mówi.
Po słynnym finale Ligi Mistrzów w ’99 roku, gdy luźno rozmawialiśmy o meczu, od oryginalnej wymowy miasta pokonanego Bayernu, podał całe słownictwo dotyczące futbolu. Nawiasem mówiąc, wielu moich znajomych podstawy niemieckiego, pierwsze słówka wyłapywało właśnie z transmisji piłkarskich z RTL-u czy ZDF-u.
Zarażał nas konsekwencją, codziennym siedzeniem nad słówkami (Ubung macht den Meister), uczenia się pewnych schematów, myślenia „po niemiecku”, w pewnym sensie pokazywał nam logikę języka Goethego. Przechowuję do dziś dwa zeszyty z jego zajęć: gramatyka i słownictwo.
Nie lubił lenistwa i spoczywania na laurach, niektórym do dziś dźwięczy jego słynna uwaga: „czarna pasta i do Afryki, tam niemieckiego nie trzeba umieć”. Wyrzucił z zajęć dziewczynę, która ściągała podczas przed-maturalnych ćwiczeń. Bo oszukiwała samą siebie…
Podczas ostatnich zajęć lubił „puścić oko” do uczniów i wśród słówek rzucić na przykład: Ihr Mann geht oft fremd (kto zna, zrozumie)
Pamiętam dzień ustnej matury, zaraz po wynikach wpadłem do salki, podzielić się dobrą wiadomością. On już wiedział, sam na wejściu przywitał mnie z uśmiechem: Wiem, wiem, Ulka dzwoniła. Znał oceny wszystkich, którzy chodzili do niego na „korki’. Z powodzeniem mógłby wykładać na germanistyce…
Pan w okularach, z papierosem. To był zaszczyt Pana poznać, panie Marku!