Wracam do sylwetek moich ulubionych filmowych bohaterów. Dziś kreacja Jerzego Turka – porywczego gospodarza z filmu „Kogel mogel” w reżyserii Romana Załuskiego. „Kazimierz Pawlak lat 80-tych”, pamiętamy go też jako trenera Jarząbka z „Misia”. Dla wielu stał się odzwierciedleniem prawdziwego gospodarza, pracowitego rolnika, może zapomnianego już dziadka ze wsi?

Przypomnijmy fabułę: akcja filmu rozpoczyna się latem 1987. Katarzyna Solska po egzaminach wstępnych na wydział pedagogiki wraca do rodzinnej wsi. Na miejscu okazuje się, że rodzice bez jej wiedzy rozpoczęli przygotowania do zaręczyn z bogatym Staśkiem Kolasą

Solskiego poznajemy przy liczeniu butelek wódki na planowane zaręczyny. Gdy Kasia zdecydowanie sprzeciwia się woli rodziców, by poślubiła Kolasę, jej ojciec nakazuje: zamknij ją, matka, na górce, rozum straciła. Patrząc na stos butelek, podsumowuje: Jeszcze jednej brakuje. Dla pewności trzeba będzie skrzynkę dokupić.

Zamyka córkę na strychu, podobnie jak Pawlak swoją Anię. Ordynuje: Trzeba jej będzie dać coś do jedzenia. Nie będę jej głodem brał, tylko przez rozum. Nikt mi potem nie będzie mógł powiedzieć, że siłą córkę do ślubu pchałem. Gdzie by tam siłą. Posiedzi w zamknięciu, zrozumie i sama się zgodzi. Bez nijakiego przymusu. Na żądania córki: Wypuśćcie mnie! Jestem pełnoletnia! Solski ripostuje: pełnoletnia to może ty i jesteś, ale pełna rozumu to nie! A dlatego, że jesteś dorosła, to możesz iść za mąż. Tylko cieszyć się trzeba!

Komiczna jest scena zaręczyn, gdy w domu Solskich zjawia się Staszek Kolasa.No i co, że Kolasa? Normalna rzecz, przyszedł narzeczone odwiedzić. I przez to ja mam nie jeść zupy? Dawaj talerz! (…)Najważniejsze to wiesz… kulturalnie. (Rozlega się pukanie do drzwi). A kogo tam?!

Zenon Solski: A ty co, języka w gębie zapomniałaś? (…) No gadajże, babo, po ludzku!

Pani Solska: Zakazałeś mówić!

Widzisz, jak się słucha? Zna mores. Na razie odwołuję, mów.

Staszek Kolasa: Tylko chciałem się dowiedzieć, co Kasia, jak Kasia się ustosunkowała?

Zenon Solski: Jakby to powiedzieć i nie skłamać?

Pani Solska: Zenek, kulturalnie i delikatnie. (Szarpiąc go): Kulturalnie.

Zenon Solski: Nie ciągaj mnie. Więc jakby to powiedzieć. Powiem jak w telewizji, panie Kolasa. Na dzień dzisiejszy ona to przyjęła do aprobującej wiadomości… No i co pan powie? Tak się ucieszyła, że trzeba ją było zamknąć na górce. Ona nie chce iść za mąż i już.

Zenek, przecież miało być kulturalnie. I delikatnie.

Solski: Cicho, babo! Przecież mówię delikatnie. Jakbym powiedział, że nie chce iść za niego, toby było niedelikatnie, ale ona całkowicie nie chce i już!

Gdy dostrzega, że Kasia ucieka ze strychu, powtarza swój charakterystyczny gest: w gniewie zaczyna wyciągać pas od spodni… Jak komentuje to żona: ty zaraz do bicia taki wyrywny…Pewnie, że jak się należy, to przyłożę, ale zaraz wyrywny!

Oświadczyny:

Stasiek (z wielkim bukietem): Niniejszym, chciałem, w poczuciu…znaczy się, w tej sytuacji, uprzejmie, gorąco, zgłosić postulat…właściwie prośbę …(obok „narzeczonego” Zenuś odpina już pas…) I właśnie teraz, ten postulat…

-Skończ z tymi postulatami! Nie widzisz, że znów uciekła?

***

Solski: Mus jest, żebyś ty szła za mąż!

Kasia: Ja tam takiego musu nie czuję, ja czuję mus, żeby się uczyć.

Solski: Ale gospodarka czuje mus!

Kasia: To niech gospodarka się wydaje za Kolasę, nie ja.

Solski: (…) ty może i głupia nie jesteś, ale rozumu to ty nie masz za grosz! Na swoją zgubę my cię do tej szkoły posyłali!

(…) To jest bardzo elegancki kawaler. Na kulturze się zna. No i ma ten… horyzont!

Pani Solska: Zenuś, ten samochód to się holzwagen nazywa.

On ma i horyzont, i holzwagen, i jeszcze motor emzetę ma! O, co on ma!

Pani Solska (zawodząc): Oj, córciu, córciu, już ty panienką długo nie pobędziesz, już ciebie w domu rodzinnym nie będzie!

Zenon Solski: Oj, cicho, nie płacz, babo!

Pani Solska (normalnym głosem): Mus jest płakać nad panieństwem. (Zawodząc): Oj, córciu, córciu ty moja! Już ty mężatką będziesz nie za długo.

Kasia: Jak mama będzie tak lamentować, to nigdy za mąż nie wyjdę!

Pani Solska: Matko Święta! Starą panną chcesz zostać?! Taki wstyd?!

Zenon Solski: Cicho, baby! Wstydu żadnego nie będzie, tylko zazdrość wszystkim!

W przeddzień ślubu przychodzi oficjalnie zawiadomienie o przyjęciu na studia i Katarzyna ucieka z domu. Dochodzi do skandalu – zaproszeni goście, orkiestra, tylko panny młodej brak…Solski wpada w szał: Co ty gadasz, kobieto? Jaka córka? (No Kasia, Zenuś, nasza córka!Nie mamy już żadnej córki. Żadnej, zrozumiano! A zwracając się do gości: No i co tak stoicie, jak na pogrzebie…Jak balanga, to balanga! Matka, dawaj zakąski! Wódka jest! Zaraz wyciągniemy ze studni coca-colę i gra muzyka! Orkiestra, grać! Jak wesele, to wesele! Grać! Siadajcie do stołu! Jeść! Pić! Śpiewać! Śmiać się!

W Warszawie Kaśka poznaje Pawła – absolwenta wyższej szkoły rolniczej, który po stażu w Holandii planuje założyć nowoczesne gospodarstwo, a mieszka kilka kilometrów od jej rodzinnej wsi. Dochodzi do spotkania z rodzicami. Solski: mówisz, że twój narzeczony? Jednego już znałem.

Kasia: Ale to nie był mój narzeczony

-A czyj?

– Wasz, tato!

-Panie, lepiej niech pan posłucha! Ta dziewucha sama nie wie, czego chce. Do dziś opłotkami po wsi chodzę, bo mi głowa od tego śmiechu puchnie!

Mama: Zenuś, odpuśćże! Ona chyba zmądrzała.

– Cicho kobieto, ja mówię! A teraz słuchaj pan! Może ona i zmądrzała, ale ja nie uwierzę, dopóki nie zobaczę! Ja już jedno jej wesele miałem…Tfu, na psa urok! Nawet jak wspomnę, to mnie trzęsie!

-Zenuś, tylko nie z ręcami!

-Cicho! Ja tam wyrywny nie jestem, chyba że się należy. No to tak, córkę wam oddam, ale dziś!

Paweł: jak to, dziś ?

-Teraz, zaraz. Najpierw do urzędu, potem do kościoła. Jak to załatwi, to niech ją bierze. Welon jeszcze jest, a to najważniejsze. A wódka się znajdzie! No to jak, bierze pan czy nie? Bo jak nie, to zabieram do domu, tyłek przetrzepię i …!

No i widzisz, matka, załatwione. Córkę i zięcia błogosław!

***

Jego inne powiedzonka:

Jak mówię, to mówię, a jak mówię, to wiem.

Nie ma takiej możliwości, żeby było coś niemożliwe.

Taka możliwość jest niemożliwa!