Od kilkunastu godzin trwa nawałnica krytyki pod adresem narodu ukraińskiego za nieprzyznanie Polsce punktów na Eurowizji.


Dla przypomnienia Eurowizja to absolutnie upolityczniony spektakl, który wygrywa reprezentacja kraju który w danej chwili ma być promowany. Ewentualnie jeszcze zamiast kraju może być ideologia.

Nie wiem jak w innych krajach, ale w Polsce to wydarzenie traktuje się co najmniej jakby wybierano nowego papieża.

Kilkuosobowe ukraińskie jury będące odpowiednikiem naszych Stuhrów i innych Maleńczuków stwierdziło że Polska piosenka im się nie podoba i nie oddadzą na nią swoich głosów.

Dla Polaków okazało się to potwarzą porównywalną z drugim Wołyniem. Nasi bracia zza Buga z powrotem są banderowcami i wogóle to są źli.

Tak więc kilka osób zawarzyło zmianie w stosunku do kilkudziesięciomilonowego narodu.

Clou sprawy jest jednak nieco inne. Eurowizja jest krytykowana za upolitycznienie (według mnie słusznie). Jednak gdy ukraińskie jury nie kieruje się kryterium politycznym i robi coś normalnego czyli głosuje na piosenki które im się podobają a nie te politpoprawne to mamy efekt jaki mamy.

Generalnie to normalni ludzie powinni mieć w głębokim poważaniu Eurowizję i pisząc ten tekst mam z tego powodu wyrzuty.