Pytanie: czy „grzeczne dzieci” to bardziej oksymoron (coś jak „ciepłe lody”, „ciemne świecidło”, „odpoczynek z dziećmi”, „urlop macierzyński” itp.), czy też wymyślona w zamierzchłych czasach mrożąca krew w żyłach nieprawdopodobna historia (tzw. „urban legend”) do straszenia niegrzecznych dzieci?

Czyli wszystkich. Czyli np. mojego syna, który jak widać ma momenty samokrytyczne, choć po ostatniej wizycie u dziadków zapewniał, że był grzeczny (dziadkowie milczeli znacząco).
Hm… Jakieś rozstrzygnięcia?