Czas na refleksję o naszym drugim podstawowym napoju codziennym. „Napije się Pan/i herbaty?” – to zagajenie zapoczątkowało niejedną międzyludzką relację. Było bezpiecznym pomostem do pytań czasem śmielszych. „Tak, z Panem/Panią bardzo chętnie”

Otulają cię zmarznięte dłonie pielgrzymujących, parzysz wargi spragnionym twego ciepła i smaku. Przybyłaś do nas z ziem odległych, w historię się wpisując. Stałaś się naszym napojem codziennym. Smakowana podczas five o clock’ów, popijana szybkimi łykami z termosów robotników.

O herbato, nasz nieodłączny kompanie. Zawiązujesz relacje, jesteś jednym z synonimów domu. Uspokajasz, przywołujesz na język lądy i krainy egzotyczne. Znam tych, co popijają Yerba Mate. Słowa jak z ksiąg tajemnych. Tea drinkers.

Paweł z lubelskiej stancji ustawiał cię na stole w kilku kubkach. Małe oddziały szklanek. Well done, sir Lipton. Tak mocno obecna w naszej kulturze. Nawet w niebie szklanką ciepłej herbaty poczęstuje cię Pan. Tyś nie gorsza od kawy, siostry twej czarnobrewej.